Jak wiecie od około 6 miesięcy mam nawrót depresji. Od około miesiąca nie pracuję i pewnie będę jeszcze na zwolnieniu lekarskim na początku przyszłego roku, ale bycie lekarzem to nie jest moja jedyna rola w życiu. Jestem mamą małego dziewczynki
i żoną, siostrą, córką, przyjaciółką, blogerką. Niektóre z tych ról są dla mnie ważniejsze niż inne, a największe wyrzuty sumienia mam, kiedy myślę, że nie jestem dobrą mamą.
Nie chcę, żeby moja córeczka myślała, że moja depresja jest jej winą (bo absolutnie nie jest), a dzieci mają tendencję do przypisywania sobie winy o wszystko, co się dzieje w domu rodzinnym. Potem mają traumę i muszą chodzić do psychologa (może psycholog to zawód przyszłości, którego nie zabiorą nam roboty, bo każdy z nas ma jakąś traumę do przerobienia?). Jak wytłumaczyć dziecku, że mama musi się położyć i spać, jak ukryć łzy, kiedy płaczę, jak wytłumaczyć, że mama nie ma siły się bawić albo iść na plac zabaw?
Myślałam o tym długo i muszę się przyznać, że nie czytałam literatury na ten temat, tylko podążałam za moją intuicją. Nie wyznaję żadnej jednej filozofii wychowania dzieci poza tym, że chcę moje dziecko szanować, traktować ją jak pełnoprawnego członka rodziny, wsłuchiwać się w jej potrzeby i odpowiadać na nie najlepiej jak potrafię. Poza tym jestem absolutnie przeciwna jakiejkolwiek przemocy fizycznej, werbalnej czy emocjonalnej.
Z takim podejściem udało mi się wyciszyć moje wyrzuty sumienia i nadal być dobrą mamą pomimo choroby psychicznej. Tak, nie boję się tego powiedzieć. Jestem chora psychicznie, na nawracającą depresję. Nie wstydzę się tego, tak samo, jakbym się nie wstydziła zapalenia płuc czy choroby Crohn’a. Jest to utrudnienie w życiu, którego wolałabym nie mieć, ale powoli przyzwyczajam się do myśli, że prawdopodobnie będę potrzebowała pomocy psychologa i psychiatry do końca życia.
Poniżej spisałam kilka moich sposobów na bycie dobrą mamą w czasie nawrotu depresji.
1. Napełnianie miłością
Sama to wymyśliłam i nie wiem skąd przyszła mi ta myśl do głowy, ale bardzo chcę, żeby moje dziecko wiedziało, że je kocham, nawet kiedy nie jesteśmy blisko siebie, czyli na przykład, kiedy idzie do przedszkola. Chcę, żeby wiedziała, że noszę ją w moim sercu, nawet kiedy nie jestem w stanie się z nią bawić.Codziennie rano pytam, czy chce, żebym ją napełniła miłością, ona odpowiada, że tak i czeka. Ja pytam, czy jest gotowa, po czym ściskam ją mocno na trzy sekundy i mówię, że już. Jest napełniona moją miłością na cały dzień. Wymieniamy porozumiewawcze uśmiechy i na tym się kończy nasz poranny rytuał. I idzie do przedszkola 5 dni w tygodniu, bo ja nie mam siły się nią opiekować będąc sama w domu.
2. Zwykły dzień, a taki niezwykły
Kiedy cierpi się na depresję poranki są zwykle najgorszą częścią dnia. Po nocy pełnej koszmarów i przerywanego snu budzę się i marzę o tym, żebym nie musiała przeżywać tego dnia, który jest przede mną. A moja córeczka drepcze do naszego łóżka i mówi: „jest dzień mamo! Wstawać. Mania chce jeść”.
Bywały takie dni, że nie byłam w stanie się zwlec z łóżka, albo trząsł mną pierwszy atak paniki z wielu, których doświadczę tego dnia i wtedy śniadanie ogarniał mój mąż. I jasno mówiliśmy dziecku, że mama jest chora i źle się czuje.
A kiedy miałam siłę wstać na śniadanie zwykle robiłyśmy plany na to, co będziemy robić, jak wróci z przedszkola. Proponowałam coś ekscytującego jak na przykład, że zrobimy gofry i obejrzymy razem film. I tak obie miałyśmy na co czekać i wieczorem mogłyśmy razem spędzić czas, ale w taki sposób, który nie wymagał ode mnie za wiele aktywności. Jestem fanką oglądania filmów z dzieckiem, rozmawiania o tym, co się dzieje. Czasem przysypiałam w czasie filmów, ale Mania nadal lubiła ze mną siedzieć i ten czas był nasz wspólny.
3. Szczerość i otwartość na swoje potrzeby
Gdy przyjmujemy taki model, że każdy członek rodziny jest ważny i jego uczucia i potrzeby się liczą, dotyczy to też moich potrzeb. Dziecko, którego potrzeby są spełniane (zauważmy różnicę między potrzebami a zachciankami) też z czasem postara się zrozumieć, że rodzic ma dni, kiedy potrzebuje czegoś innego niż to, o co dziecko prosi.
Oczywiście to zależy od wieku i tłumaczenie 18- miesięcznemu dziecku, że mama jest zmęczona na niewiele się zda. Prawie trzylatek jest już w stanie wiele zrozumieć. Mania na przykład często mówi mi: mamo kawy i kocyk? Ma na myśli, żebym zrobiła sobie kawę i ona mi sama zanosi mój ulubiony koc do jej pokoju. Wtedy siedzę na podłodze pod kocem pijąc kawę i od czasu do czasu uczestniczę w jej zabawie. A jej wystarcza, że jestem.
4. Poleganie na tych, dla których się liczę.
Był taki czas, że bałam się prosić innych o pomoc. Nie chciałam się narzucać, robić problemu. A teraz powoli uczę się, że poleganie na garstce ludzi, którzy są mi przychylni jest bardzo w porządku. Moja psycholog zaleciła mi takie ćwiczenie, żeby narysować kółko ze mną w środku i wokół wszystkimi mi bliskimi osobami, które są albo dobrym kompanem, albo wsparciem emocjonalnym, albo dobrą pomocą do rozwiązywania praktycznych problemów. Niektóre osoby będą tylko w jednej z tych kategorii, inne w dwóch a idealni przyjaciele we wszystkich trzech.
W ten sposób zobaczyłam, że mam wokół siebie mnóstwo ludzi, do których mogę iść na popołudnie z dzieckiem i po prostu wypić herbatę i posiedzieć. Pozwolić im bawić się z moim dzieckiem, kiedy ja drzemię na kanapie albo siedzę w ciszy i nic nie mówię. Najlepsi są znajomi, którzy mają dzieci w podobnym wieku, albo wizyty do rodziny, która zajmie się Twoim dzieckiem.
Poleganie na innych nie jest wyrazem słabości, tylko troski o siebie samego. A bez troski o samą siebie, nie będę w stanie troszczyć się o dobro mojego dziecka.
Mam nadzieję, że moje sposoby na bycie dobrą mamą pomimo depresji będą dla Was przydatne. Niestety wiele z nich wymaga pomocy innych osób, partnera czy rodziny, a wiem, że nie wszyscy mamy taki luksus. To jest najgorsze w depresji, że nasze doświadczenie jest wielką samotnością, niewiele osób rozumie, przez co przechodzimy, a my nie mamy siły im tłumaczyć, co może prowadzić do zerwania więzi i kontaktu ze znajomymi i rodziną.
Dlatego chcę Was zachęcić do mówienia o swoim doświadczeniu depresji lub, jeśli jesteście po drugiej stronie i znacie kogoś z depresją, zaoferowania pomocy tej osobie. Weźcie ich dziecko na plac zabaw na parę godzin, żeby ta osoba mogła się przespać. Zaproście do siebie na spokojne popołudnie, gdzie dzieci się będą bawić a wy będziecie siedzieć w ciszy i pić herbatę. Powiedzcie tej osobie, że jest dobrą mamą czy tatą pomimo choroby. Bo zawiedzenie ich dzieci to ich największy strach, z którym walczą każdego dnia.
Cudowne to w jaki sposób opisałas swoją relację z córką! "A jej wystarczy że jestem" - pomaga myśleć, że jednak nie zawalam naszej relacji jeśli nie potrafię wysilić się na emocjonalny kontakt
OdpowiedzUsuń"Mania na przykład często mówi mi: mamo kawy i kocyk?" rozczuliło mnie to. I fajnie, że zaczęłaś się otwierać w kwestii mówienia o swojej chorobie, jestem przekonana, że pomożesz niejednej osobie. Ściskam!
OdpowiedzUsuńNapełnianie miłością mnie zachwyciło! Wiem jak to jest, sama przez to przechodziłam. Dzieciom szczęśliwie wystarcza obecność, można nawet spać, byle obok. Wszystkiego dobrego dla Ciebie i Twojej rodziny!
OdpowiedzUsuńA ja już od dłuższego czasu zastanawiałam się gdzie jest moja zawsze uśmiechnięta Pani doktor? Chyba właśnie uśmiech jest często, jak nie zawsze najlepszą 'przykrywką' walki samej z sobą. Doceniam, że potrafisz głośno powiedziec TAK,MAM DEPRESJE. Ja niestety nie. Gdybym powiedziała to głośno, pewnie ulżyłoby mi bardzo, a wszyscy patrzyliby na mnie jak na wariatkę. Ale jak tu przyznac sie do bólu, który towarzyszy duszy na codzień, nieprzespanych nocy,podobnie jak u ciebie strachu przed kolejnym dniem,wspomnień ktore wydrapują z rzeczywistości,tego że już nie dajesz rady kiedy uchodzisz za najbardziej zwariowaną osobę wśród znajomych, ktora wszystko ogarnia, ktora mimo dwóch prac 7 dni w tygodniu, codziennych zajęć pozaszkolnych etc zawsze, ZAWSZE jest uśmiechnięta i ma miłe słowo dla drugiej osoby. Mimo kochanego męża, cudownych dzieci, wspaniałych przyjaciół na których naprawdę mogę liczyć boję się prosić o pomoc, nie mam odwagi się otworzyć. Boję się okazać "słbość"okazać się żoną, matką nieidealną, w tym jakże idealnym świecie. Boję się być oceniona jako leń (bo często tak są odbierani ludzie chorzy na depresje, lub jako osoby ciągle użalające się nad sobą) więc w ciągu dnia często jestem tak zajęta,że kawę muszę odgrzewać w mikrofali, a od męża słyszę:"Kaśka, usiąć spokojnie I celebruj tę chwilę, naszą chwilę". Wówczas przysiądę i wysiorbię parę łyczków ku zadowoleniu mojego lubego (bo w sumie ma rację, to nasza chwila),ale na końu głowy (tam gdzie powinnien być rozum I racjonalne myślenie- u mnie bomba zegarowa)tyka mi, że naczynia w zlewie, a jeśli ktoś wpadnie niezapowiedzianie?
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy to kiedyś minie, czy już zawsze moje puzzle będą rozsypane, a bomba tykać...
Jest jednak coś, co potrafi wydrapać z wycofania. To jest własnie macierzyństwo ( I małżeņstwo, jak dla mnie). Pięknie to opisałaś. Dziecko (dzieci) nie są świadome tego co się dzieje, a nam mamom, bez względu na okoliczności,zależy na tym żeby budować cudowne wspomnienia. A jesli mamy u boku wspaniałych mężów, świadomych naszej choroby, to naprawdę nic złego się nie stanie naszym maluszkom jeśli mama poleży obok w trakcie zabawy lub zrobi wielka miche popcornu i wlączy film. Bo czas na wypłakanie jest konieczny, emocje musza znaleźć upust.
Życzę powrotu do równowagi, w swoim czasie. I dziękuję za post.
Dla ludzi chorych naprawdę na depresję, takie wpisy są szkodliwe.
UsuńMam depresję i wszystko ogarniam...
Ech...