Ostatnio popełniłam głupi błąd. Nie ważne jaki, ważne, że był głupi. Będę musiała za niego zapłacić. Nie metaforycznym wstydem, tylko twardą walutą. Zarobioną przez mojego męża i przeze mnie.
Z racji tego, że jestem dorosłą osobą, chcę wyciągnąć z tego jakiś wniosek.
Dziś w nocy nie mogłam spać, myśląc o moim głupim błędzie. Rano wstałam i przypomniałam sobie, że nie muszę iść do szpitala (ciche hurra). Odwiozłam J do pracy i odgrzałam wczorajsze pain au chocolat z przeceny z Sainsbury's w mikrofali. Każdy wie, że to najlepszy sposób na udawanie, że jest prosto z piekarni.
Smakował jak ciepła tektura.
Nie mogłam spać przez to, że zapłacę za swoją głupotę. Wczoraj miałam jeszcze nadzieję, że uda nam się z tego wyjść bez płacenia. Nie jest to ogromna kwota, ale nie jest też mała. Dziura w budżecie zostanie, ale ta w moim ego będzie znacznie większa.
Odniosłam talerzyk po tekturowej bułeczce do kuchni i pomyślałam, że prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu wiem jak się czują ludzie w sytuacji bez wyjścia. Kiedy stoją przed wyborem: rata kredytu czy nowe buty dla dziecka. Wzięłam się w garść i spojrzałam na dziurę w innym świetle. Już nie wydaje się taka duża, tylko ego nadal boli.
Wzięłam długi ciepły prysznic i patrząc na sufit, z którego odklejają się płaty farby, chciałam zacząć narzekać na fakt, że nie stać nas na lepsze mieszkanie. Nadal wynajmujemy, prawie pięć lat po ślubie. Nie taka miała być kolej rzeczy. Wszystko robię w życiu nie po kolei. Za młodo wyszłam za mąż, nie urodziłam jeszcze żadnego dziecka, nie kupiłam kawalerki, tylko nadal wynajmuję, zachciało mi się drugich studiów.
Wytarłam włosy w czysty ręcznik, prosto z prania, wyłączyłam Norę Jones, która towarzyszyła mi w łazience i przeszłam do kuchni. Nasze mieszkanie dalekie jest od idealnego. Ostatnio oderwały się drzwi od jednej szafki w kuchni. Plusem jest to, że jesteśmy wolni. Jeden e-mail i jeden miesiąc dzielą nas od wolności niepłacenia za nie ani jednego funta więcej. Mogłoby być większe, bardziej szczelne i w lepszej dzielnicy, ale skupiam się na tym, że mi wystarcza. To, co mam nie wyznacza tego, kim jestem.
Poza dziurą w ego, mój głupi błąd nauczył mnie jednej rzeczy: chcę być wolna. Móc odejść z danej sytuacji, nawet jeśli odejdę z niczym.
To jest wolność. Zapłacę za mój błąd, nie pojedziemy przez to do Islandii czy innej Norwegii, ale nadal mam co położyć na talerzu i co włożyć na plecy. To jest moje małe wydanie minimalizmu. To, co mam, mi wystarcza. To, czego nie mam, mi nie przeszkadza.
podobno nic nie dzieje się bez przyczyny a każdy błąd nas czegoś uczy... Nikt nie lubi popełniać błędów ale są niezbędne :) Pomyślności!
OdpowiedzUsuńdziekuje za mile slowa. za glupote sie placi, doslownie.
OdpowiedzUsuńoj znam te bledy... bylam na siebie wsciekla wiele razy i ta bezsilnosc najgorsza ze juz nie mozna cofnac czasu... zawsze wtedy staram sie sobie "wybaczyc" i wlasnie traktowac to jako lekcje.ps. zainstalowalam disqus i wszystkie komentarze z bloga mi zniknely :((
OdpowiedzUsuń"To, co mam, mi wystarcza. To, czego nie mam, mi nie przeszkadza."
OdpowiedzUsuńTrafiłaś tymi słowami w moje serce. Latami gromadziłam niepotrzebne rzeczy i emocje z nimi związane. Starałam się budować w jakiś cudowny sposób piękny domek z kart. W pewnym momencie zerwała się tajemnicza, wewnętrzna wichura, huragan i od ponad roku mieszkam w dwóch walizkach. Nawet umowy
o internet nie podpisuję, bo "chcę być wolna" właśnie. Błędy uczą nas pokory. Uczą nas jak żyć, by osiągnąć pełnię szczęścia. Za bardzo skupiamy się na tym, czego nie mamy. Tracąc tym samym radość
z tego, co otacza nas w danej chwili. Wszystkiego dobrego!
ja niestety mam troche więcej sznurkow trzymajacych mnie w jedym miejscu, ale coraz ich mniej. dzieki za komentarz i mile slowa!
OdpowiedzUsuńNie myśl o tym w kategorii porażki czy błędu, tylko doświadczenia. Myślę, że ciągłe wracanie do tego myślami, wyciąganie wniosków na przyszłość są już same w sobie wystarczającą pokutą czy karą.
OdpowiedzUsuńA pieniądze nie określają tego, kim jesteś, tylko mają pomóc w sytuacjach bez wyjścia.